Janice to mała i luźno zabudowana wieś o długości około 1,25 km leżąca wzdłuż Janickiej Strugi i jej dopływu, na wysokości około 420-455 m n.p.m.
Najstarszy dokument, jaki wspomina o wsi, pochodzi z 1348 roku. Wieś nazwano w nim Jansdorf. Janice zostały prawdopodobnie spustoszone podczas najazdu husytów na Śląsk w 1427 roku. W okresie XIV-XVI wieku wieś należała do rodziny von Spiller z Pasiecznika. Później część wsi należała do majątku w Maciejowcu, a część do majątku w Kamienicy.
W latach 1975–1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa jeleniogórskiego.
W Janicach zachował się fragment ruin wzniesionego na początku XVI w. kościoła ewangelickiego. Kościół został odbudowany po pożarze w 1904 r., a następnie zniszczony w 1945 r.
Na dawnym cmentarzu ewangelickim zachowały się tu ruiny wieży pełniące funkcje kaplicy i dzwonnicy.
Do Janic wybrałam się w mroźną i wietrzną niedzielę 7 listopada. W świetlicy wiejskiej spotkałam się z sołtys Ewą Gdowską, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Powiedziała mi, że ma dwoje pełnoletnich dzieci: Gabrielę i Gracjana, w Janicach mieszka od trzech lat, jest szczęśliwą żoną. Z zawodu sprzedawcą, z zamiłowania sportowcem, długodystansowcem, maratończykiem, startowała w Kopenhadze, w Wiedniu, w Pradze. Ćwiczy na siłowni, w zimie morsuje. Pochodzi ze Szczawna Zdroju. Lubi wieś, ciszę, a w Janicach odpoczywa. Pani Ewa dodaje jeszcze od siebie :
– Mam prywatną siłownię w domu i wszyscy ćwiczymy. Teraz jestem listonoszem w Cieplicach, tam cały czas jeżdżę rowerem. Do pracy dojeżdżam samochodem. Wstaję o 4 rano, idę na trening, jadę do pracy, z której wracam przez pola, biegnąc około 20 km. Zajmuje mi to prawie 3 godziny, biegam też w nocy. Bardzo lubię bieg Sudecka Setka. Kiedy moja córka miała 6 lat, to już ukończyła pierwszy półmaraton. Jestem także trenerem personalnym.
Dlaczego została Pani sołtysem ?
Widzę potencjał w tej wsi, który z niewielkim wysiłkiem można bardzo pożytecznie wykorzystać.
Co działo się ostatnio w Janicach ?
Sołtysem jestem dopiero od 14 lipca tego roku. Ustaliliśmy nowy budżet, zakupiliśmy sprzęt do pielęgnacji zieleni, kosiliśmy pobocza, odnawialiśmy to, co mogliśmy. Przygotowujemy Ostatki. Wtedy każdy przychodzi. Mamy wielki gar, wino, przyprawy, mieszamy, polewamy, siedzimy, pieczemy faworki, babeczki, pijemy grzane wino, rozmawiamy na luzie. W Dzień Kobiet wspólnie z panią Renatą Zielińską trenerką mentalności, która napisała książkę („Jak pokochać siebie”) przygotowałyśmy ciasta, nalewki, upiekłyśmy chleb. Podczas Dnia Sąsiada było ognisko integracyjne.
Jakie macie plany na najbliższy czas?
Na pewno Mikołajki dla dzieci. Myślę także, żeby zrobić Sylwestra na wolnym powietrzu z ogniskiem, kociołem czarownicy, ale wszystko zależy od ludzi i pogody. W przyszłym roku będziemy organizatorami dożynek parafialnych. Tutejsze panie są zorganizowane. Wszystko zależy od inicjatywy mieszkańców. Ja jestem otwarta na propozycje, jestem w stanie wymyśleć imprezy małym kosztem w każdej dziedzinie.
Jak się żyje w Janicach?
Jest spokojnie, cisza, ludzie rano jadą do pracy, po południu wracają. Większość mieszkańców pracuje zawodowo. Są też rolnicy, dwie agroturystyki – Dzikie Róże – gdzie gospodarują ludzie z Małopolski, a pani Magda to wielbicielka zieleni, zapalona hodowczyni kwiatów ziół i innych roślin, oraz agroturystyka „Północny Las”, Wioska Franciszkańska, pasieki, dużo ludzi sprzedaje jajka i ziemniaki. Właściciel agroturystyki (Północny Las) samodzielnie robi mydła z naturalnych składników i rozprowadza je tak zwaną pocztą pantoflową. Ma ogromne gospodarstwo, w którym jest koń, osioł, pawie, owce, kury, gęsi. Wioska jest mała, kameralna próbujemy się zintegrować. Jest tu dużo przyjezdnych. Koguty pieją, byki się drą, kozy meczą, pszczoły bzykają, jest piękny widok na Karkonosze.
Co ciekawego można zobaczyć w Janicach?
Jest dawny cmentarz ewangelicki z dzwonnicą z 1906 roku. Chcemy ten teren uporządkować, bo wszystkie elementy kute zostały rozkradzione, nagrobki pospadały, jest bałagan. Ten teren chcemy zrewitalizować.
We wsi jest też remiza strażacka. Z własnych funduszy zostały odnowione drzwi. Kto może to pomaga. Straż pożarna nie działa, jest tylko pompa, nie ma samochodu. Ze swojego budżetu wspieramy OSP Pasiecznik.
W Janicach urzęduje też kowal Piotrek Jakubowski, który ma kuźnię, piec, a mój syn też zaczyna parać się kowalstwem.
Do wsi też bardzo często przyjeżdża rzeźbiarz Rafał Aleksander Hołoga, który na stałe mieszka we Lwówku, a tutaj ma bardzo ciekawą zagrodę, na terenie której znajduje się piec chlebowy i wiele bardzo oryginalnych i ciekawych rzeźb.
Jest tu również gospodarstwo z hodowlą indyków. Jesteśmy krótką, małą wsią, nie mamy kościoła ani sklepu, nabożeństwa odbywają się w Wiosce Franciszkańskiej. Jako jedna z nielicznych wiosek mamy kanalizację i wodociągi.
Mieszka tu także pan, który robi przepyszne wędliny.
Jeździ tylko szkolny autobus. Ludzie robią zakupy w Grudzy, Pasieczniku i w dużych marketach. Janice to jedna wielka rodzina, pomocy nikt nie odmówi, ale na zebrania sołeckie przychodzi mało ludzi.
Na co przeznaczycie przyszłoroczny fundusz sołecki?
Na zagospodarowanie terenu wokół świetlicy, doposażenie jej oraz monitoring terenu przy świetlicy.
Jaka jest Wasza świetlica?
Jest tu wilgoć, dużo książek, stół do ping ponga, zaplecze kuchenne. Będziemy tu zakładać pompę ciepła.
Jakie marzenia ma sołtys Janic?
Bardzo chciałabym zachować klimatyczny charakter wioski, jej kameralność i bardziej zintegrować mieszkańców.
Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas, sympatyczną rozmowę i przekazane informacje. Podziwiam Panią Ewę i życzę realizacji wszystkich planów oraz wielu sukcesów sportowych!
Tekst i zdjęcia: Jadwiga Sieniuć