Jak powstało Muzeum Kargula i Pawlaka cz. 3

muzeum cz. 3 miniatura

 

 

 

Na początku krótko przypomnę, że pomysł utworzenia tutaj Muzeum Kargula i Pawlaka jest ściśle powiązany z powstaniem miesięcznika lokalnego Lubomierza, który otrzymał nazwę „Sami Swoi”, a jego pierwszy numer ukazał się w 1992 roku.

W 1995 roku redakcja naszej gazety przeniosła do Domu Płóciennika i od tego czasu rozpoczęło się zbieranie pamiątek z filmu „Sami swoi”. Ta żmudna praca nie ustawała ani na chwilę. A o lubomierskim muzeum robiło się coraz głośniej.

Był rok 1996 i…

O powstającym muzeum Kargula i Pawlaka opublikowano wiele artykułów w prasie ogólnopolskiej. „ Kargul  i Pawlak wrócą do Lubomierza”, „sierp tatowy”, „Trzecie życie samych swoich”, „Ni to miasto, ni to wieś”, „Dzień, który wstrząsnął Lubomierzem”, „ Zaczęło się od płota”, „Kargul, trzymaj się, nie daj się Pawlak”, „Szklana pogoda”, „Pawlak i Kargul mają swój pomnik”, „ Nie ma mocnych w Lubomierzu”, „Spacer śladami Kargula i Pawlaka”, „Życie w Kargulandzie”- to tylko niektóre z nich.

 „Patrzyliśmy na rynek: pusto, kury dziobią, nic się nie dzieje. Nikt do nas nie zaglądał. Myśleliśmy, że jakby cud się stał, jakby Matka Boska się objawiła, to przyjechaliby ludzie. Chcieliśmy nawet z księdzem pogadać. Ale wpadliśmy na lepszy pomysł: zrobimy z naszego Lubomierza Karguland. Żeby do padniętego miasteczka prowadzić życie… („Rzeczpospolita” z 20 lipca 96 roku)”.

To już się prawie udało. Lubomierz ma w tym roku największą, bezpłatną promocję. Do punktu kulminacyjnego został jeszcze rok. To dużo, a jednocześnie bardzo mało, jeśli wziąć pod uwagę ogrom prac koniecznych do wykonania, aby otworzyć prawdziwe muzeum. Redakcja nadal będzie patronowała wszelkim poczynaniom z tym związanym. Może duch Kargula i Pawlaka krążący nad miasteczkiem wstawi się, gdzie trzeba i też choć troszkę pomoże!

 

10 stycznia 1997 roku o godzinie 16:45 na antenie TVP 1 zaprezentowany został 16 minutowy film pod tytułem „Podejdź do płota”, który nakręciła tutaj telewizyjna ekipa programu pierwszego, w reżyserii Ewy Szprynger.

Potem był jeszcze wywiad z twórczynią filmu. Powiedziała w nim wiele ciepłych słów o Lubomierzu. Największą radością była dla nas możliwość wspólnego oglądania reportażu z jego autorką i jej ekipą telewizyjną w naszej izbie muzealnej.

Reportaż zyskał bardzo pozytywną ocenę i mocno przyczynił się do rozreklamowania muzeum w Polsce. Skutkiem tego była coraz większa liczba turystów odwiedzających nasze miasteczko.

Nie było jeszcze możliwości zatrudnienia osoby oprowadzającej po muzeum, a odwiedzających je nie można było zawieść.

Zajęłam się tym poświęcając wiele sobót i niedziel, każdą chwilę wolnego czasu na tę pracę całkowicie społeczną.

Odwiedzający wpisywali wiele serdecznych podziękowań do muzealnej księgi pamiątkowej. To dodawało chęci do aktywnej kontynuacji rozpoczętego z taką promocją dzieła. Tym bardziej, że zaczęły do nas dochodzić listy, widokówki i podziękowania płynące z różnych stron Polski. Byliśmy w stałym kontakcie z profesorem Janem Miodkiem i jego małżonką. Na dowód tego dołączam do artykułu kartkę otrzymaną po ich wizycie w Lubomierzu.

Zwiedzający naszą placówkę pragnęli wyjechać stąd z jakąś pamiątką. Wymyśliłam więc woreczki z ziemią z Krużewnik. Pomysł bardzo się spodobał, a szyciem woreczków zajęła się rodzina.

Pamiętam takie wydarzenie:

Była niedziela, zbliżała się godzina 15 i do muzeum przyszło dwoje starszych ludzi. Pani bardzo chciała na pamiątkę woreczek z ziemią z Krużewnik. Niestety, już nie mogłam spełnić jej życzenia, bo woreczków nie było. Pani była zmartwiona i spytała: dlaczego. I zaraz dodała:

„Pewnie zatrzymali je na granicy, bo tam wszystko kontrolują”.

Zaprosiłam ją do ponownej wizyty i zapewniłam, że wtedy woreczki już z pewnością dotrą do Lubomierza. Pani odwiedziła ponownie muzeum za 2 tygodnie i wówczas na pamiątkę zabrała ze sobą aż 5 woreczków z zapewnieniem, że podaruje je swoim znajomym.

Konsekwentnie dążyliśmy do rozwoju Muzeum Kargula i Pawlaka i dzięki temu udało nam się pozyskać fundusze na stworzenie punktu informacji turystycznej poprzez zatrudnienie osoby niepełnosprawnej. Zakupiony został niezbędny sprzęt, a Urząd Pracy przez półtora roku refundował koszty wynagrodzenia zatrudnionej osoby, którą był pan Jacek Szramowiat.

Do naszego miasteczka przyjeżdżało coraz więcej turystów korzystających z usług przewodnika  oprowadzającego wycieczki po muzeum i mieście.

O kolejnych wydarzeniach związanych z lubomierskim muzeum w następnych relacjach. Serdecznie zapraszam do lektury!

 

Tekst: Jadwiga Sieniuć, zdjęcia z mojego archiwum

 

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email