Malarz krajobrazów

malarz i jego dzieło

Rozmowa z panem Vladimirem Vilenchytsem

 

Pan Vladimir Vilenchyts mieszka w Olesznej Podgórskiej, jest znakomitym malarzem, którego obrazy są ozdobą wielu miejsc prawie na całej kuli ziemskiej. Jest bardzo serdecznym, sympatycznym, wrażliwym i skromnym człowiekiem. Odwiedzam go w jego miejscu zamieszkania, gdzie wita mnie uśmiechnięty gospodarz w towarzystwie wesoło merdającego ogonem pieska i dwóch pięknych kotów. Wchodzę do bardzo gustownie urządzonego mieszkania, gdzie na ścianach wisi mnóstwo obrazów stworzonych przez pana Vladimira, znajduję się w pracowni mistrza  i pytam:

 

Proszę powiedzieć coś o sobie.

W Olesznej Podgórskiej mieszkam już ponad 15 lat. Jestem malarzem. Maluję pejzaże, martwą naturę i tak powoli upływa mi życie z tym malowaniem. Z wykształcenia jestem górnikiem, a maluję już od 30 lat.


 Ile obrazów zdążył pan już namalować?

 Dużo, dużo w ciągu tych 30 lat, średnio maluję od 70 do 100 obrazów rocznie.

 

Jaki jest dalszy los namalowanych przez pana dzieł?

 Rozchodzą się gdzieś po klientach. Jak ktoś chce kupić obraz, to mnie znajduje. I tak idą one w świat.

 

Jakimi technikami pan maluje?

 Maluję farbą olejną i wówczas moje malarstwo jest bardziej realistyczne.

 

Czy jest taki obraz, który lubi pan najbardziej?

Jest. Ten, który jeszcze planuję namalować. Nie wiem jeszcze, co to będzie, może jakaś martwa natura albo pejzaż.

 

Po kim odziedziczył pan tak wspaniały talent?

W mojej rodzinie nie było nikogo, kto by zajmował się malarstwem.


Czy pana syn przejął zdolności malarskie?

On ma dopiero 4,5 roku i jeszcze nie można tego rozeznać, bo jest za wcześnie. Ale lubi rysować i malować, a żona w stu procentach wspiera moją twórczość.


Jaki obraz jest najtrudniej namalować?

 W ogóle nie ma łatwych obrazów. Trzeba się napracować i mieć lata doświadczeń. Każdy obraz jest trudny. Malowanie realnych pejzaży jest bardzo trudne.

 

Co inspiruje pana do twórczości?

 Najbardziej przyroda. W moich obrazach rzadko występują ludzie. Przyroda jest dla mnie bardzo ważna. Lubię malować przedmioty stare, nowe, martwą naturę, szkło, kawałki tkaniny. Kwiaty też lubię malować.


Czy widoki z Olesznej też są na pana obrazach?

 Oleszna jest na bardzo wielu obrazach, jej okolice również. Te wszystkie strumyki, stawiki, wszystko stąd. Lubię malować góry. Lubomierz też bywa u mnie na obrazach.

 

Nad czym pan teraz pracuje?

 Ostatnio maluję parę zimowych pejzaży. Mam nadzieję, że zima wróci, bo bardzo lubię ją malować, a biały kolor ma tyle odcieni.

 

Czy namalował pan jakiś portret?

Tak. Nie maluję na zamówienie. Jak się mi zdarzy namalować jakiś portret, to wynika to z potrzeby duszy.


Czy skończył pan jakieś kursy przygotowujące do malowania?

 Jestem samoukiem w stu procentach, uczyłem się sam. Jak miałem 20 lat zacząłem malować.

 

Czy z malarstwa można wyżyć?

 Nie można, ale trzeba. Trzeba robić to cały czas, nie można zajmować się niczym innym. W dzisiejszych czasach galerie malarstwa, domy aukcyjne cenią nowoczesne malarstwo, nie chcą malarstwa realistycznego, a ja je lubię. Moje obrazy są na innych kontynentach, w Afryce, Tajlandii, wielu innych krajach


Co wpływa na to, że pana obrazy są jak bajecznie piękne fotografie?

Maluję w plenerze i ze zdjęć. W swoim czasie bardzo dużo plenerowałem, jak tylko pozwalała na to pogoda. Chciałem zdobyć doświadczenie w malowaniu w plenerze. Fotografuję, widzę, zapamiętuję kolory, których nie odda fotografia, żeby cały czas pamiętać, jak to jest w rzeczywistości. Wybieram miejsca, żeby było jak najwięcej kolorów.

 

O czym pan marzy?

 Żeby móc odwiedzać inne miejsca na świecie, bo pięknych miejsc jest bardzo dużo. Przydałoby się troszkę popodróżować. Inspiracją są dla mnie nowe miejsca, wszędzie tam, gdzie jestem i wszędzie fotografuję.

Oglądam obrazy w obu pracowniach pana Vladimira. Są przepiękne, ma się wrażenie, że wykonał je jakiś wspaniały fotograf, a to są dzieła malarza, który z taką precyzją, doskonale utrwala na płótnie otaczające nas krajobrazy.

Pan Vladimir już kilkakrotnie podarował nam swoje dzieła na licytację podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku też zadeklarował taki swój udział.

Bardzo dziękuję za sympatyczną rozmowę i moc artystycznych  doznań.

Tekst i zdjęcia: Jadwiga Sieniuć

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email