W poprzednim odcinku historii Państwowego Ośrodka Maszynowego w Lubomierzu opisałam jego działalność do 1960 roku.
Wtedy nastąpił wzrost zarobków i funduszu zakładowego, który w tym czasie wyniósł 600 tys. nowoczesnych złotych. Wówczas też przeprowadzono remont wszystkich budynków, poprawiono oświetlenie poprzez zamianę tradycyjnych żarówek na świetlówki, na terenie zakładu posadzone zostały drzewa owocowe, kwiaty i krzewy ozdobne. Wszystko to sprawiło, że zakład wyraźnie zyskał na estetyce. Zarobki pracownicze dochodziły wtedy do 3 tys. zł miesięcznie.
Poza tym wraz z dyrekcją, związkami zawodowymi zorganizowano dla całej załogi bezpłatny bal, który odbył się w świetlicy internatu Liceum Pedagogicznego. Na ten cel przeznaczono 60 tys. zł. Zabawa ta stała się na jakiś czas pewnym wydarzeniem w mieście i okolicy.
I znowu nie zawiodły panie Bratkowa Pietrykiewiczowa, które wraz z paroma innymi żonami pracowników, pod kierunkiem zawodowego kucharza, ojca pani Bratkowej, przygotowały całą konsumpcję na ten bal. Było to jednocześnie święto z okazji 15-lecia istnienia zakładu. Nie zabrakło uroczystej akademii, wręczania nagród, dyplomów i odznaczeń .
Następnie zawarto umowę z zakładem w Jarocinie na produkcję zestawów kół do przyczep, które właśnie tam fabrykowano. Osie robiono w Lubomierzu, a tarcze kół odlewano w Odlewni Żeliwa w Baworowej, blisko Leśnej. Te odlewy przywożono, poddawano dalszej obróbce i gotowe już koła zakładano na osie. Takie zestawy odwożono do Jarocina, gdzie lubomierska ekipa kończyła pracę zakładając na koła ogumienie.
Uniknięto w ten sposób wożenia dużej ilości opon z Jarocina do Lubomierza i z powrotem. Kooperacja z Jarocinem spowodowała dalszy wzrost kondycji finansowej zakładu.
W parze z tym dynamicznym rozwojem produkcji i usług Samorząd Robotniczy wraz z dyrekcją szczególny nacisk kładły na ciągłe polepszanie warunków socjalno – bytowych, na turystykę, wypoczynek i kulturę.
Dotychczasowe sobotnio – niedzielne wycieczki turystyczne do większych miast, wyjazdy na różne imprezy kulturalne, a jesienią na grzyby postanowiono zastąpić czymś bardziej atrakcyjnym. Wtedy powstała myśl zorganizowania dla załogi ośrodka wczasowo- wypoczynkowego nad morzem.
Wybór padł na Łazy. W roku 1963 rozpoczęto budowę, a pierwszy turnus już w rok później tam pojechał. Wielu mieszkańców naszego miasta i okolic co roku tam jeździło.
Pamiętam, że w pierwszych latach istnienia tego ośrodka moi rodzice także postanowili urządzić nam taki wyjazd. Podróż była wtedy niesamowita. Jechaliśmy do Łaz samochodem ciężarowym. Potem zakładowy autobus dowoził wczasowiczów do tego atrakcyjnego miejsca. Ośrodek działał przez 31 lat!
A jak powstał?
Najpierw, na pisemną prośbę Wydział Rolnictwa w Koszaline wyznaczył POM-owi działkę o powierzchni jednego hektara.
Tu na miejscu, w czynie społecznym, przygotowano sześć domków dwurodzinnych, przewieziono je w elementach do Łaz, gdzie nastąpił ich montaż.
Prace te wykonywane były pod kierunkiem i nadzorem panów: Pawła Czyszewicza i Witalisa Hajkowicza.
Lubomierski ośrodek wypoczynkowy w Łazach był drugim z kolei, pierwszy wybudowała sobie Fabryka Zapałek w Sianowie.
Ustalono, że w sezonie będzie sześć turnusów, po dwa tygodnie każdy. Każdego lata mogły nad morzem przebywać przez dwa tygodnie 72 rodziny pracowników zakładu.
W sezonie letnim Łazy cieszyły się zawsze dużym powodzeniem. Zapewniały dobry wypoczynek w zupełnie innym od naszego, bo w morskim klimacie. Były to wprawdzie domki campingowe, ale za to z pełnym wyposażeniem, od kubka do lodówki włącznie.
W trzecim roku istnienia ośrodka została wybudowana świetlica, do której zakupiono telewizor, radio, adapter i inny sprzęt świetlicowy. Poza tym pracownicy wykonali w czynie społecznym dwa rowery wodne i dużą łódź metalową. Dokupiono do tego jeszcze dwa kajaki i dwa pontony. Cały ten sprzęt pływający znajdował się na pobliskim jeziorze Jamno. Odpłatność za pobyt w ośrodku była minimalna, Płacono tylko za prąd i gaz. Resztę kosztów utrzymania tego wczasowiska pokrywano z funduszu socjalnego. Również dowóz pracowników i ich rodzin nad morze i z powrotem był bezpłatny.
Pierwszym kierownikiem i administratorem Ośrodka Wczasowego w Łazach był pan Wawrzyniec Szuberla.
Troska o cały majątek ośrodka, administrowanie nim oraz kilkumiesięczny pobyt z dala od rodziny nie wszystkim odpowiadał, zmieniali się więc dość często kierujący nim.
Kierownik miał do dyspozycji samochód marki „Żuk” wraz z kierowcą.
W późniejszych latach do działki przydzielonej Lubomierzowi dołączyły się POM-y z Legnicy, Środy Śląskiej i Obornik Śląskich.
W okresie jesienno – zimowym nadzór nad ośrodkiem za minimalną opłatą sprawowała żona dowódcy Strażnicy WOP w Łazach.
W Łazach byłam wiele razy i każdy pobyt tam wspominam często i miło
(Ciąg dalszy nastąpi) .
JAGA