Z cyklu „Powróćmy do dawnych lat”: kowalstwo

miniatura kowal

 

 

Kiedyś kowal ze swoją kuźnią był nieodzownym elementem prawie każdej wsi i miasteczka.  Wśród kowali byli też artyści potrafiący z opornego żelaza robić istne cacka, rzeczy piękne, prawdziwe dzieła sztuki.

Wśród lubomierskich zabytków uwagę zwracają także wyroby kute w żelazie. Ich ilość i jakość świadczą o wysokiej klasie miejscowego kowalstwa artystycznego.

Do zabytków sztuki kowalskiej należą, między innymi, okazałe okucia drzwi wejściowych do kościoła, otwierana krata za drzwiami głównego wejścia do świątyni, liczne, bogato rzeźbione zamki w drzwiach, również otwierana krata w kapliczce w lesie, brama cmentarna, krzyże przydrożne, zabezpieczenie okien w kilku budynkach.

Są także bogato zdobione balustrady. Jeszcze do niedawna najbardziej widoczna była  balustrada wokół barokowej grupy rzeźb w rynku. Oprócz niej zachowały się jeszcze piękne balustrady przy schodach prowadzących do Urzędu Gminy i Miasta, do dawnego Złotego Rogu oraz przy schodach budynku mieszkalnego obok muzeum.

Uwagę zwraca również balustrada balkonowa budynku dawnego Złotego Rogu, sporo ornamentów sztuki kowalskiej znajduje się w internacie.

Kowalstwo w powojennym Lubomierzu to właściwie dwa nazwiska.

Byli to Panowie: Emil Wojtuniecki i Adolf Pluto.

Zaraz po wojnie, przez około 2 lata kowalstwem trudnił się też osadnik wojskowy Pan Jan Siemienkowicz.

Kowal Emil Wojtuniecki przyjechał do Lubomierza wraz z rodziną z Kopyczyniec już we wrześniu 1945 roku. Był kawalerem i miał własną kuźnię jeszcze przed wojną. Do Lubomierza przywiózł swoje narzędzia i od razu, już w 1945 roku, ponownie uruchomił swą kuźnię, która znajdowała się przy ulicy Jeleniogórskiej.

Zmarł w 1979 roku.

Drugi Kowal Adolf Pluto przywędrował do Lubomierza wiosną 1946 roku z Wileńszczyzny, spod Nowogródka, pracował razem z bratem, osadnikiem wojskowym na gospodarstwie rolnym w Milęcicach. Kowalstwa zaczął się uczyć na początku lat 50-tych, u Pana Kota w Wojciechowie. Po dwóch latach tej nauki rozpoczął pracę w Metalowo –Elektrotechnicznej Spółdzielni Pracy  w Lwówku Śląskim. Stamtąd skierowano go na czeladniczy kurs kowalstwa aż do Krakowa. Już jako czeladnikowi, w 1954 roku, Spółdzielnia zleciła samodzielną pracę w Lubomierzu. Jego kuźnia była filią Spółdzielni (Trut).

Tak Pan Pluto całkowicie usamodzielnił się po rozwiązaniu Spółdzielni w 1956 roku. Niewielu mieszkanców pamięta jeszcze prostokątny szyld z napisem „Warsztat kowalski w Lubomierzu Adolf Pluto”.

Lubomierski kowal pracował w tym warsztacie praktycznie do śmierci w 1991 roku z tym, że do 1975 roku była to praca na pełnym etacie, później już tylko w miarę zapotrzebowania na pracę kowalską.

Kuźnie Lubomierskie, podobnie jak inne kuźnie wiejskie i małomiasteczkowe, świadczyły usługi przede wszystkim dla wsi. Było to kucie koni, kucie kół, klepanie lemieszy, naprawa różnych narzędzi i urządzeń rolniczych. Poza tym różne instytucje zamawiały w kuźniach kraty, zamki, rozmaite haki, okucia do drzwi itp.

Kiedy w szkole omawiana była praca kowala, to odbywały się wycieczki do kuźni, by dzieci mogły zobaczyć ognisko kowalskie, jak się w nie dmucha, jak się podkuwa konie lub jak zakłada się obręcz na koło.

W miarę upływu czasu ubywało gospodarstw rolnych, ubywało koni i tradycyjnych wozów na kołach z żelaznymi obręczami. Duże przedsiębiorstwa rolne i kombinaty miały własne kuźnie, te tradycyjne traciły rację bytu.

Po śmierci Pana Pluty nikt już w Lubomierzu nie otworzył nowego prywatnego zakładu kowalskiego.

W 1992 roku zamknięty i nieczynny warsztat Pana Pluty znowu ożył. Diametralnie zmieniły się usługi świadczone w tym lokalu. Z okopconej kuźni rozbrzmiewającej uderzeniami młotów, rżeniem koni, huczącym ogniskiem i innymi charakterystycznymi dla kuźni dźwiękami stał się przytulną kawiarnią, która otrzymała nazwę „Kuźnia”. Dziś już, niestety, nieczynna.

 

Autor: JAGA

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email