Mikołajkowe tradycje

mikołaj miniatura

 

Każdy z nas zna postać św. Mikołaja, szczególnie niecierpliwie wyczekiwanego przez dzieci, chociaż i dorośli bardzo często robią sobie nawzajem prezenty mikołajkowe. To taki serdeczny zwyczaj.

Sama, będąc dzieckiem, długo wierzyłam w istnienie tego świętego. Aż któregoś razu z ogromnym zdziwieniem odkryłam, że to mój tato wciela się w tę rolę.

Przyszedł do nas, dzieci,  pan ubrany w strój Mikołaja z długą, białą brodą i wąsami. Na plecach miał worek, a w ręku pęk rózg. Każdy z naszej przejętej trójki dostał paczuszkę, a brat dodatkowo obdarowany został rózgą i przykazaniem, że ma być grzeczniejszy, bo na drugi rok Mikołaj do niego nie przyjdzie. Kiedy ten niecodzienny gość wyszedł, a do pokoju wszedł tato, z ogromnym zdziwieniem zauważyłam na jego twarzy ślady po tasiemkach, którymi była przymocowana broda i wąsy. Wówczas głośno, ale jeszcze z pewnym niedowierzaniem powiedziałam, że św. Mikołaj to był nasz tato. Moje stwierdzenie nie zostało pozytywnie przyjęte przez rodziców, którzy próbowali przekonać mnie i rodzeństwo, że to nieprawda. Ale dla mnie wtedy mit mikołajkowy nabrał innego wymiaru, co nie znaczy, że mikołajkowe podarunki przestały mnie cieszyć.

 

 

A skąd się wziął ten miły zwyczaj?

Święty Mikołaj – postać starszego mężczyzny z białą brodą ubranego w czerwony strój, który wedle różnych legend i baśni w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg reniferów. Według różnych wersji zamieszkuje wraz z grupą elfów Laponię lub biegun północny.

Święty Mikołaj, biskup Miry, ze względu na przypisywane mu legendą uczynki (m.in. cały majątek rozdał biednym), został pierwowzorem postaci rozdającej prezenty dzieciom. Przedstawiany jako starzec z okazałą brodą, często w infule i pastorałem, z workiem prezentów i pękiem rózg w ręce. 6 grudnia (w rocznicę śmierci świętego Mikołaja) grzecznym dzieciom przynosi prezenty, a niegrzecznym (na ostrzeżenie) rózgę.

Jedna z legend głosi, że pewien człowiek, który popadł w nędzę, postanowił sprzedać swoje trzy córki do domu publicznego. Gdy biskup dowiedział się o tym, nocą wrzucił przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do pończoch i trzewiczków, które owe córki umieściły przy kominku dla wysuszenia. Stąd w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj wystawiania przy nich bucików lub skarpet na prezenty. Tam, gdzie kominków nie używano, św. Mikołaj po cichutku wsuwa prezenty pod poduszkę śpiącego dziecka.

W naszym miasteczku i gminie tradycja obchodów św. Mikołaja jest wciąż żywa. Mikołaj odwiedza dzieci w przedszkolach, szkołach, domach, pojawia się na ulicy częstując słodyczami.

W niedziele 5 grudnia rano do Lubomierza zawitał orszak mikołajkowy na koniach. W taki właśnie sposób właścicielka stajni Bajkana w Milęcicach postanowiła sprawić dzieciom  niespodziankę. Trzy specjalnie przystrojone konie i ich opiekunowie zapraszali do przejażdżki po lubomierskim rynku, rozdając przy tym mnóstwo cukierków. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisywała i dzieci przyszło niewiele. Ale ci, których nie wystraszyło zimno i padający momentami deszcz ze śniegiem, mieli niesamowitą frajdę. Z przejażdżki skorzystały nawet malutkie dzieci. A sympatyczna właścicielka koni, pani Justyna, zapowiedziała organizację jeszcze innych atrakcji dla dzieci, oczywiście z konikami w roli głównej. Umówiłam się z Nią na wizytę w Bajkanie i już wkrótce o tym napiszę. A póki co, wszystkim życzę trafionych i radosnych prezentów mikołajkowych.

 

 

 

Tekst i zdjęcia: Jadwiga Sieniuć

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email