Niecodzienna lekcja historii ze Świętym Maternusem

wioska

 

14 września po raz kolejny w Lubomierzu odbyły się obchody Świętego Maternusa, patrona naszego kościoła i miasta. Na uczestników czekało tego dnia wiele atrakcji przygotowanych przez Lubomierskie Centrum Kultury we współpracy ze Stowarzyszeniem „Klasztor Lubomierz”, Proboszczem naszej Parafii, Zespołem Szkół i UGiM. Była część oficjalna – Msza Święta w Kościele Krzyża Świętego, Parada Świętego Maternusa i Korowód Średniowieczny, koncerty w kościele: uczniów Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Stanisława Moniuszki w Jeleniej Górze oraz Jakuba Zawadzkiego, wykład Piotra Stefaniaka o tradycji św. Maternusa w Klasztorze Sióstr Benedyktynek w Lubomierzu, turniej łuczniczy, stoiska z produktami lokalnymi oraz Nadleśnictwa Lwówek Śląski, a także tradycyjne już sadzenie winorośli.

Dużym zainteresowaniem cieszyła się wioska średniowieczna, która zainstalowała się w parku. Wystarczyło tylko trochę wyobraźni, by przenieść się w tamte odległe czasy. Znakomicie oddawały klimat średniowiecza maszyny, narzędzia, przedmioty, którymi się wówczas posługiwano, jak i ludzie ubrani w stroje przypominające do złudzenia te, które wówczas przywdziewano.

Najmłodsi uczestnicy tej niesamowitej średniowiecznej zabawy z zapałem układali ogromne, kolorowe klocki tworząc z nich budowle ze swoich wyobraźni. Mogli też karmić kolorowego, dużego smoka. Zabawa polegała na tym, że smok miał liczne otwory, do których trzeba było wcelować małe piłeczki. Nie było to takie proste, jakby się wydawało. Ale ambitnych nie brakowało i z wielkim uporem, próbując nawet po kilkanaście razy, wreszcie osiągali cel i smok „był nakarmiony”, a „karmiciele” bardzo zadowoleni.

Lepienie w glinie przyciągnęło także sporą grupę dzieci, które stworzyły wiele ciekawych prac i z radością dawały je swojej wychowawczyni do przechowania.

Grupy nieco starszych uczestników również chętnie korzystały z innych atrakcji. Na stoisku imitującym młynopiekarnię mogły zobaczyć, jak wyglądały żarna, upiec placek na blasze umieszczonej nad paleniskiem, a potem z apetytem go zjeść.

W dawnym warsztacie tkackim dziewczęta poznawały sztukę wykonywania prostych wyrobów z wełny przy pomocy krosna. Praca ta wymagała skupienia, precyzji i cierpliwości.

Chłopcy najchętniej korzystali z możliwości walki na bezpieczne, gumowe miecze. Było przy tym dużo bojowych, prowokujących do walki okrzyków, a niektórzy w ten właśnie bezpieczny sposób próbowali rozwiązać koleżeńskie konflikty.

Na placu umieszczony był także duży, kolorowy zamek, który był stopniowo burzony przez rzuty w jego kierunku kolorowymi piłeczkami. Zburzone części tej budowli szybko wracały na swoje poprzednie miejsce i zabawa trwała dalej.

Dla miłośników łucznictwa przygotowano bezpieczne kusze, z których próbowano trafić do celu. Udawało się to tylko niektórym.

Był także kowal z prawdziwego zdarzenia. Urzędował w warsztacie z prawdziwym miechem kowalskim, ubrany w strój dawnego kowala niezwykle interesująco opowiadał o wykonywanym przez siebie fachu. Okazało się, że na co dzień zajmuje się wytwarzaniem dawnej zbroi rycerskiej. Realizuje zamówienia dla muzeów, grup rekonstrukcyjnych i prywatnych kolekcjonerów. Pokazywał zdjęcia wykonanych przez siebie dzieł, które naprawdę robiły wrażenie. Na tym stoisku można było także zobaczyć, jak działa miech i jak w kolejnych etapach wyglądała praca dawnego kowala. Pan w pocie czoła fantastycznie przenosił nas w tamte, jakże odległe czasy.

Wioska średniowieczna była wspaniałą, bardzo oryginalną lekcją historii dla wszystkich.

 

(Tekst i zdjęcia: Jadwiga Sieniuć)

 

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email