Co było, a nie jest, lecz pisze się w rejestr, czyli historyczne ciekawostki z miasta i okolic

dawny dom sierot

 

Co było, a nie jest, lecz pisze się w rejestr, czyli historyczne ciekawostki z miasta i okolic

Kroniki towarzyskie odnotowały najbardziej PIKANTNĄ I SENSACYJNĄ AFERĘ, jaka wydarzyła się w 1676 roku. Ówczesny wójt w niezbyt parlamentarny sposób sprzeciwił się jednej z decyzji Rady Miejskiej w Lubomierzu. Oburzeni Radni oskarżyli go o grubiaństwo i stanowczo podtrzymywali swoje wcześniejsze uchwały. W odpowiedzi na to rozsierdzony wójt Radę aresztował, a burmistrzowi zagroził lochem. W konflikt zaangażowana była ludność miejska, która podzieliła się na obozy gotowe walczyć po jednej ze stron. Sytuacja stawała się niebezpieczna i trudna do rozwikłania. Niepodziewanie do akcji wkroczyła opatka na czele uzbrojonych urzędników klasztornych. Udało jej się uspokoić wzburzonych mieszkańców. Radę Miejską zwolniła z aresztu. Następnie zebrała wszystkich uczestniczących w konflikcie i zamknęła ich w Sali posiedzeń zapowiadając jednocześnie, że tego pomieszczenia nie opuszczą dotąd, dopóki nie dojdą do porozumienia, zgody i  jednomyślnej decyzji. Prawdopodobnie przebywali w tym zamknięciu prawie tydzień, a opatka w tym czasie organizowała im skromny catering.

(Tylko pozazdrościć takiej władzy i możliwości przedstawicielce płci pięknej i na dodatek w habicie!)

 

WŁADZE

W XV wieku Rada Miejska składała się z burmistrza, pięciu radnych i czterech ławników. Burmistrz rocznie otrzymywał 12 marek, radny osiem marek, rusznikarz 4 marki, miejski giermek 8 groszy tygodniowo a stróż nocny 6 groszy tygodniowo

Kto policzy ile to by było dzisiaj?

 

Z lubomierskich legend

Jedna z nich opowiada, że Kościół św. Krzyża przy ul. Jeleniogórskiej

Został zbudowany dzięki temu, że pewna córka radnego miejskiego w 1521 r. znalazła na pagórku złoty krzyż. Było to niezwykłe wydarzenie, które upamiętniono budową świątyni w miejscu tego cennego znaleziska, a krzyż umieszczono  w nowo powstałej budowli.  Ów krzyż w bardzo tajemniczy sposób trzykrotnie znikał z tego miejsca i „wędrował” do kościoła św. Maternusa, gdzie znajduje się obecnie.

 

Jutta

To postać często przewijająca się w historii naszego miasta.

Była osobą bardzo pobożną, często uczęszczała do kościoła, była lubiana przez duchownych. Nie zyskała jednak sympatii wśród mieszkańców. Miała dwóch synów. Jeden z nich uczył się w krakowskim seminarium by zostać księdzem. Drugi ożenił się we Francji w arystokratycznej rodzinie. Jutta była zdruzgotana tym faktem, ponieważ jej nowa synowa nie wierzyła w Boga. Jutta została wkrótce babcią. Jednak stało się nieszczęście – jej synowa zmarła podczas porodu. Pobożna babcia sprowadziła syna do Lubomierza. Musiała jednak spełnić życzenie zmarłej synowej i zaakceptować fakt, że dzieckiem miała się opiekować czarna niańka, która tę rolę musiała pełnić aż do ukończenia przez dziecko 18 lat. Niania nie powalała dziecku chodzić do kościoła. Tego Jutta już znieść nie mogła.  Uwięziła więc mamkę dziecka w lochu, a klucz do niego nosiła stale przy sobie, sama też dostarczała jej znikome porcje jedzenia. Rodzina ciemiężycielki nie mogła się pogodzić z takim stanem rzeczy i często namawiała ją do uwolnienia mamki i wywiezienia jej do Francji. Jutta była nieustępliwa, więc postanowiona podpalić zamek i tym sposobem uwolnić nieszczęsną Francuzkę. Niestety, podstęp się nie udał. Zamek spalił się doszczętnie i wszyscy zginęli łącznie z mamką. Jutta ocalała i zamieszkała w pustelni. Żyła tam bardzo skromnie. Chciała odkupić swoje winy i w lutym boso chodziła drogą krzyżową wokół kapliczki, przy drodze do Chmielenia. Później z pozostałych  z zamkowych fundamentów kamieni, wybudowała klasztor w Lubomierzu. Cały swój majątek przeznaczyła na jego potrzeby. Legenda głosi, że zamek Jutty znajdował się na wzgórzu, obok miejsca byłego basenu kąpielowego. Legenda ostrzega również przed pobytem w okolicach kapliczki o godz. 24.00, bo ponoć tam wtedy bardzo straszy.

I w tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję: Kiedy uczyłam się w lubomierskiej podstawówce, na jednej z lekcji, pani Bronisława Kulczyk, opowiedziała nam tę legendę. Wyobraźnia zaczęła działać i postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest z tymi duchami przy kapliczce. Pięć osób zgłosiło chęć uczestnictwa w tej nocnej wyprawie. Zaopatrzeni w latarki zmierzaliśmy pod kapliczkę. Tuż przed 24.00 nasze emocje sięgały zenitu, ale przyczajeni w krzakach uważnie obserwowaliśmy teren. Minęła północ i nic się nie działo. I nagle do ucieczki z tego miejsca poderwał nas głos dzika. Wtedy pobiliśmy chyba wszystkie rekordy. Kiedy prawie nieprzytomni ze strachu i zmęczenia zatrzymaliśmy się przy budynku szkoły okazało się, że to jeden z kolegów tak dobrze naśladował głos dzika…

 

DOMY

Są miniaturowe w porównaniu z ogromem bryły kościelnej i zabudowy klasztornej. Najpierw budowane były z drewna, dopiero XVI wiek zapoczątkował stawianie murów kamiennych.

Do najstarszych zaliczyć można Dom Płóciennika, w którym mieści się Muzeum Kargula i Pawlaka. Obecna szkoła podstawowa była kiedyś katolickim sierocińcem, założonym tam w 1864 r. Przy ul. Chopina 1 znajdowało się katolickie seminarium Nauczycielskie wybudowane najprawdopodobniej w latach 1861-62. Majowa 35 – to adres, pod którym znajdował się Ewangelicki Dom Sierot. Powstał w 1906 roku z przeznaczeniem na dom sierot i dom katechizacji. Domy o numerach 19 i 20 przy tej samej ulicy wzniesione zostały w 1920 r. dla firmy architekta Waltera Schlichtinga, który był także właścicielem tartaku. Budynek dawnego dworca kolejowego pochodzi z około 1885 r., w tym bowiem czasie powstała linia kolejowa Lwówek – Gryfów.

(ciąg dalszy nastąpi)

herb-Liebenthal

Zdjęcie 1 z 7

Zebrała: JAGA

Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email